• Frywolna Barbara

- Kiedy wyszedłem za nimi, zobaczyłem jak amanci okładają się pięściami – wspomina detektyw. - Przewagę miał tęższy, który w końcu powalił długonosego na ziemię…

Zdrady małżeńskie – z tym najczęściej muszą się mierzyć pracownicy biur detektywistycznych. - Bywa, że dochodzi do komicznych zdarzeń - opowiada rzeszowski detektyw Józef Przyboś. – Tak było ze sprawą, którą zlecił mi starszy gość, pan Roman.

Podejrzewał on o zdradę swoją drugą żonę Barbarę. Ta, jeszcze za życia pierwszej, prowadziła im dom. Dojeżdżała z pobliskiej wsi, a miała już mocno po trzydziestce. Taka stara panna…

Nowa żona, nowe kłopoty


- Urody Jenifer Lopez nie miała, ale do brzydul też się nie zaliczała – ocenia Przyboś. Roman za czasów PRL był szychą, a po zmianach ustrojowych jego młoda firma splajtowała. On sam dorobił się zawału. Na domiar złego wkrótce zmarła mu żona. Zamierzał zwolnić Barbarę, ale widmo brudnego mieszkania i braku ciepłych posiłków było nie do zniesienia.

Barbara coraz częściej zostawała na noc… Między 60-letnim Romanem a nią coś zaiskrzyło. I wnet ożenił się. Barbara poszła do pracy, chociaż finansowo stali nieźle.

- Po jakimś czasie stary żonkoś zauważył, że Barbara wraca późno, podpita, a do tego usłużni koledzy donieśli, że widują ją w towarzystwie innych gości – opowiada detektyw.

Latem ubiegłego roku Barbara postanowiła pojechać na wczasy. Sama, bo jak stwierdziła, teraz jest taka moda, że małżonkowie odpoczywają oddzielnie.


Bawili się do upadłego


Wtedy do akcji wkroczył detektyw Przyboś. Pojechał do pensjonatu, w którym za dwa dni miała pojawić się podejrzewana o niecne czyny małżonka. – Byłem zaskoczony, bo Barbara przyjechała… z kobietą – opowiada detektyw. – Też niezbyt urodziwą. Zajęły pokoje jednoosobowe.

Po kilku godzinach ruszyły do miasta, a detektyw sądził, że na umówione spotkanie z facetami. – Ale znów się zawiodłem… Dopiero kilka dni później namierzyłem je z dwoma mężczyznami. Barbara flirtowała z dobrze zbudowanym 50-latkiem, jej koleżanka - z chudym i brzydkim facetem z długim nosem.

Partner Barbary przyssał się do niej już w parku. – Pstryknąłem im z ukrycia kilka zdjęć i wróciłem do hotelu.

Obie panie zamówiły stolik w hotelowej restauracji. Cała czwórka spotkała się późnym wieczorem. Przy alkoholu dobrze się bawili. Ale na tym się nie skończyło. Tulące się do siebie parki wylądowały w pokojach pań…

Zazdrośni amanci


- Taki scenariusz powtarzał się przez kolejnych 5 wieczorów – mówi detektyw. – Później zauważyłem, że Barbara coraz częściej tańczy z partnerem koleżanki.

Detektyw, udając podchmielonego, krążył po sali z aparatem fotograficznym ukrytym w rękawie. Dokumentował przytulanki niewiernej Barbary.

Burza między mężczyznami wisiała w powietrzu i w końcu eksplodowała, sprowokowana nadmiarem alkoholu. Po krótkiej sprzeczce panowie opuścili lokal.

- Zobaczyłem jak okładają się pięściami, wymyślając sobie – wspomina Przyboś. - Przewagę miał tęższy, który w końcu powalił długonosego na ziemię i nadal go okładał.


Dobroduszny mąż


Ten długonosy chciał się przespać z Barbarą, a ona nie stawiała większych oporów. Uraziło to męską dumę tęższego. W rezultacie z długonosego ciekła krew, a garnitury obu amantów nie nadawały się nawet do pralni. Okrwawieni i wybłoceni do pań już nie wrócili. - Przedstawiałem panu Romanowi cały materiał dowodowy – mówi detektyw. – Ponieważ nie udokumentowałem tego, co Barbara wyprawiała w pokoju, Roman jej przebaczył. A może przekonała męża, że z tamtym mężczyzną do późnej nocy oglądała telewizję…

piątek, 9 listopada 2012 0 komentarze

0 komentarze:

Prześlij komentarz